
Chytry traci cztery razy. Ballada o hienie komorniczej.
To, że amatorów szybkich i łatwych pieniędzy nigdy nie brakowało, nikomu nie trzeba tłumaczyć. Dewiza „jak zarobić i się nie narobić” towarzyszy światu od zarania dziejów. Jednym się to udawało lepiej, innym akurat nie do końca. Można by mnożyć przykłady takich szybkich „dealów”, my jednak skupimy się dzisiaj na super okazji, jak to widzi wiele osób, w postaci zakupu nieruchomości mieszkalnej na licytacji od komornika.
W tym miejscu gwoli przypomnienia, najniższa suma, za którą nieruchomość można nabyć na pierwszej licytacji (cena wywołania), wynosi trzy czwarte sumy oszacowania (art. 965 k.p.c.), natomiast na drugim terminie cena wywołania wynosi dwie trzecie sumy oszacowania (983 k.p.c.). Przy tego rzędu upustach nic dziwnego, że nie brakuje chętnych do uczestnictwa w takich przetargach w szczególności, że nierzadko można nabyć dom, czy mieszkanie kilkaset tysięcy złotych taniej od ceny rynkowej. Krótko mówiąc, kusi.
I tak się złożyło, że na jedną z takich licytacji zdecydował się pewien delikwent, który nabył pewien dom. Ale pech dla niego był taki, że dom należał do naszej klientki.
Historia sprawy wygląda tak, że na początku 2019r. sąd przysądził własność nieruchomości na jego rzecz nakazując jednocześnie wprowadzenie go w posiadanie do końca marca 2019r. Nabywca oczywiście wzywał do dobrowolnego wydania tej nieruchomości, ale bezskutecznie, dlatego też w grudniu 2019r. złożył on wniosek do komornika o przymusowe wprowadzenie w posiadanie. Komornik próbował to zrobić w sposób bardzo widowiskowy z asystą swoich asesorów i pracowników, a dodatkowo z udziałem kilku funkcjonariuszy policji. Nie udało mu się to. I nie dlatego, że nie zna się na swojej pracy, ale w trakcie czynności poprzez stały kontakt z dłużniczką udzielaliśmy jej na bieżąco wszystkich niezbędnych porad i wskazówek prawnych, jak skutecznie zapobiec tym działaniom. Komornik rad, nie rad, zabrał się z posesji. Mamy 0:1
Po tej akcji nabywca stwierdził, że tak być nie może i dlatego postanowił pozwać dłużniczkę o 34 000 zł z tytułu wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z nieruchomości w złej wierze za okres od końca marca 2019r. W pozwie stwierdził, że według niego za taki dom należy mu się 2000 zł miesięcznie i taką kwotę uzyskałby, gdyby ten dom wynajął lub wydzierżawił. Wydawałoby się, że sprawa jest oczywista i sąd zasądzi dochodzoną kwotę. Jakież było jednak jego zdziwienie, gdy sąd w całości oddalił jego powództwo o zapłatę. No i mamy 0:2.
Oczywiście, jakby tego było mało, sąd zasądził od nabywcy na rzecz dłużniczki koszty procesu w wysokości 3617 zł. Nie mówiąc o fakcie konieczności poniesienia przez niego opłaty od pozwu w wysokości 1850 zł plus wynagrodzenie swojego pełnomocnika. Łącznie zrobiło się 9064 zł. Hmmm, 0:3 dla nas. Wyrok jest prawomocny. Niestety, ale nie możemy ujawnić powodów oddalenia tego powództwa. Możemy tylko napisać, że nabywca miał profesjonalnego pełnomocnika i pomimo tego nie wyszło.
Jednak to nie koniec, bo przecież dłużniczka nadal tam mieszka, nabywca nie może jej skutecznie eksmitować, nie otrzymuje z tego tytułu żadnego wynagrodzenia, płaci podatki od nieruchomości, nie może tam sam zamieszkać, a być może płaci dodatkowo odsetki od kredytu na zakup tej nieruchomości. Dla jasności, nabywca zapłacił za ten dom blisko 500 000 zł. No i w całokształcie mamy 0:4.
Jaki płynie morał z tej opowieści? Zarabianie pieniędzy na cudzym nieszczęściu może mieć odwrotne skutki od zamierzonego, a trafienie na dłużnika, który zna swoje prawa, może skutecznie wyleczyć takie osoby od podobnych pomysłów na przyszłość. I niekoniecznie tylko te osoby, bo być może niniejszy wpis będą też czytać osoby, które noszą się z zamiarem nabycia nieruchomości z dłużnikiem w pakiecie. A wtedy historia będzie mogła zatoczyć swoje koło. W tym miejscu polecamy również przeczytać nasz artykuł dotyczący samych sposobów obrony przed egzekucją z nieruchomości https://www.absolutio.pl/aktualnosci/egzekucja-z-nieruchomosci-jak-jej-uniknac, który nawiązuje do niniejszego wpisu poprzez to, że nawet w sytuacji stracenia domu, czy mieszkania, nadal jest o co walczyć. Nomen omen, zaraz upłynie 3 lata od dnia „utraty” domu, a pomimo tego faktycznie do tego nie doszło.